Świat pędzi na przód. Gdzieś za nami ciągną się wspomnienia z dzieciństwa które z biegiem czasu coraz ciaśniej upychamy w zakamarkach umysłu. Ilość czasu poświęcanego rodzinie maleje na korzyść czasu poświęcanego przyjaciołom, a ten z kolei maleje na rzecz czasu poświęcanego sobie i pracy. Odnoszę wrażenie że ludzie są coraz bardziej samotni. Skupiają się na karierze spędzając w pracy całe dnie, w końcu zostawiają rodzinę po to by wyjechać i pracować gdzie indziej, weekendy z kolei są po to by odespać cały tydzień (o ile w ogóle są wolne). A co z takimi małymi przyjemnościami? Czy nie jest miło spotkać się w domu z dziadkami, rodzicami, ciociami i kuzynostwem? Ja takie chwile uwielbiam.
Połowa mojej rodziny mieszka we Włocławku. Co kilka tygodni jeżdżę tam na weekend lub chociaż niedzielę. Oznacza to kilka rzeczy: zawiozę ubrania których ani ja ani mama już nie nosimy, pogadam z ciocią o tym co ostatnio upolowała w ciuchaczu*, zapytam babcię co robiła kiedy była w moim wieku, drugą ciocię zapytam o niuanse językowe występujące w angielskiej mowie, a z kuzynkami zagram w karty i upieczemy jakieś ciasto. I to co lubię najbardziej: na te dwa dni zostawiam swoją codzienność w Łodzi i odpoczywam od absolutnie wszystkiego. A to jest ważne. Na chwilę zostawić gdzieś wszystkie swoje problemy i pobyć sobą gdzie indziej, z ludźmi których mamy od urodzenia, z takimi którzy cenią nas po prostu za to że jesteśmy, a nie że mamy iPhona 6 a na nim "kejsa" od Korsa czy innego Marca Jacobsa (pozdrowienia dla mojej szkoły).
Taka wizyta oznacza też że w niedzielę babcia upiecze kurczaka, który dzień wcześniej przyjedzie od zaprzyjaźnionej pani która prowadzi eko-gospodarstwo, Ten kurczak jest zawsze tak samo pieczony i tak samo pyszny. Rutyna która się nie nudzi (czyżby kolejna część serii klasyka?), Mięso jest upieczone z jabłkami, gruszkami, suszonymi śliwkami, daktylami i miodem. Do tego koniecznie ugotowane ziemniaki na które kładzie się plasterki masła. I surówka, która właściwie jest jedyną zmienną w tym zestawie. W wakacje najczęściej mizeria, w inne pory roku zazwyczaj coś innego.
Kiedy już zjemy obiad to siedzimy i rozmawiamy, rozmawiamy i rozmawiamy. W międzyczasie na stół wjeżdża dzbanek z herbatą i kawałki ciasta, które razem z dziewczynami piekłyśmy wcześniej. Taki obiad czasem trwa dobre dwie, trzy godziny. Obrazek jak z filmu, tylko że cudownie prawdziwy.
Pomyślcie o tym, czy nie było by miło spotkać się w gronie najbliższych osób? Zatrzymać się na jeden dzień i pod pretekstem obiadu spotkać się z rodziną lub grupką najlepszych przyjaciół żeby porozmawiać, pośmiać się i po prostu pobyć w najlepszym towarzystwie. Wydaje mi się że to jest na prawdę zdrowe. Jak już zaniesiecie wszystko na stół możecie wrzucić na instagrama zdjęcie podpisane #healthy. A najlepiej nic nie wrzucajcie, tylko wyłączcie telefon. To dopiero będzie #healthy.
Zdjęć z Włocławka wprawdzie nie mam, ale dziś mama upiekła kurczaka po swojemu i był nie mniej smaczny. Podpytałam czym doprawiła i to jej przepis publikuję.
Pieczone udka kurczaka**
Składniki:
- Dwa udka kurczaka
- 1 łyżka sosu ostrygowego
- 1 łyżeczka czerwonej pasty curry
- sól, pieprz
- 1 łyżeczka ziaren czarnej gorczycy
- 1 płaska łyżeczka mieszanki przypraw curry
Przygotowanie:
- Udka natrzeć wszystkimi przyprawami. Włożyć do naczynia żaroodpornego i piec w 180 stopniach 1 do 1,5 godziny pod przykryciem (lub przykryć folią aluminiową) po czym zdjąć przykrycie i piec kolejne 30-20 minut do zrumienienia skórki.
- Podawać z ziemniakami z wody i surówką lub sałatką.
Mizeria z ogórka i pomidora**
Składniki:
- 1 długi ogórek
- 2 pomidory malinowe
- 3 łyżki śmietany 12%
- 3-4 łyżki kefiru
- sól, pieprz, ksylitol (do smaku)
Smacznego!
*Ciuchacz, lumpeks, grzebaluch... zwał jak zwał. To taka rodzinna przypadłość, wszyscy uwielbiamy szukać różnych ubraniowych perełek za 2 złote.
**Podane ilości są dość orientacyjne, zazwyczaj akie rzeczy robimy na oko.
kurczaczek! :)
OdpowiedzUsuń