poniedziałek, 20 kwietnia 2015

Chodź, coś dla Ciebie ugotuję. Curry kokosowe z bakłażanem i batatem.


Gdyby ktoś mnie poprosił o ugotowanie czegoś, co jest moim popisowym daniem, to z pewnością zrobiłabym curry. To taka potrawa którą mogłabym spróbować zdobyć czyjeś serce. A przynajmniej żołądek ;)

Kocham i uwielbiam wschodnią kuchnię. Mogę godzinami siedzieć w sklepach z przyprawami i upajać się ich słodko-ostrym aromatem. Na bliskowschodnie potrawki i pasty oraz indyjskie curry zawsze mam ochotę, a żołądek staje się wtedy niemal nieograniczony. Arabowie i Hindusi nie bez powodu doprawiają swoje potrawy aż tak pikantnie; ma to na celu maksymalnie rozgrzać ciało. Europejczykom wydaje się to co najmniej dziwne (przecież i tak tam jest gorąco, po co się jeszcze rozgrzewać?), ale przez rozgrzanie ostrym smakiem wzmaga się pocenie, co w efekcie schładza organizm. Sprytne, prawda? Czytałam kiedyś, że gdy ci ludzie prowadzą kuchnię w Polsce, zawsze oddzielnie przyprawiają dania przeznaczone dla Polaków i dla Hindusów. My, biedni Słowianie nie jesteśmy w stanie sprostać takiemu poziomowi przyprawienia :)

Moja wersja owszem, jest pikantna, ale tylko na tyle żeby nie stracić ducha curry. Zasady są zawsze takie same: cebulę i czosnek i/lub imbir podsmaża się najpierw z przyprawami, dodaje wybrane warzywa, zalewa wodą tylko do poziomu warzyw i dusi aż zmiękną. A to, co jest najlepsze, to to że curry można zrobić z wszystkiego. Marchewka, ziemniaki, cukinia, dynia, cieciorka, fasolka szparagowa, ryba czy kurczak... Równie dobrze można wrzucić wszystko razem. Jeśli chodzi o przyprawy, to można użyć dobrej jakościowo mieszanki przypraw curry (to już połowa, jak nie trzy czwarte sukcesu, dlatego na prawdę warto takiej poszukać, najlepiej w sklepach z żywnością arabską) albo skomponować ją samemu. Najczęściej jej składnikami są cynamon, imbir, kumin, kurkuma, kardamon, pieprz, chili, goździki, trawa cytrynowa, gałka muszkatołowa, ale tak na prawdę tyle jest przepisów na mieszankę ile indyjskich rodzin, więc komponujcie ją według własnego smaku i też będzie dobrze. Bardzo dobrym dodatkiem który nadaje mnóstwo smaku jest mleko kokosowe. Dzięki niemu potrawa staję się gęsta, kremowa i zawiesista. A przy okazji jeszcze smaczniejsza. Ale nie jest to obowiązkowy dodatek, możecie zamiast niego dać trochę śmietanki 30% lub jogurtu greckiego, albo zupełnie zrezygnować tych składników i udusić w samej wodzie. 


   Curry kokosowe z batatów i bakłażana

             Składniki:
  • 1/2 cebuli
  • kawałek imbiru wielkości kciuka
  • 1 i 1/2 kopiastej łyżeczki curry 
  • 1/5 łyżeczki kurkumy
  • szczypta świeżo startej gałki muszkatołowej
  • dwa goździki
  • 1 łyżka sosu sojowego
  • szczypta soli 
  • 1 batat
  • 1/2 bakłażana
  • 6-7 pieczarek
  • 2/3 puszki mleczka kokosowego
             Przygotowanie:
  1. Bakłażana pokroić w sporą kostkę, posypać solą, wymieszać i odstawić na 15 minut (dzięki temu straci goryczkę). Po tym czasie dokładnie wypłukać pod bieżącą wodą. Batata obrać i pokroić w kostkę podobnej wielkości co bakłażan. Pieczarki obrać i pokroić w ćwiartki.
  2. Zagotować wodę w czajniku. Cebulę drobno pokroić, imbir zetrzeć na tarce. W sporym garnku rozgrzać dwie łyżki oleju (najlepiej kokosowego) i podsmażyć cebulę aż się zeszkli. Dodać imbir, wymieszać, po chwili wrzucić przyprawy, znów wymieszać i smażyć aż zaczną wydzielać aromat.
  3. Dorzucić wszystkie warzywa, wymieszać tak by wszystko było równomiernie pokryte przyprawami i dusić chwilę. Wlać do garnka wrzącą wodę, tyle by sięgała do poziomu warzyw. Dolać sos sojowy. Gotować bez przykrycia aż warzywa zmiękną, ok. 15-20 minut (sprawdzać widelcem).
  4. Do miękkich warzyw dodać mleczko kokosowe, wymieszać i poczekać aż całość ponownie się zagotuje. Zwiększyć ogień i odparować nieco płyn, aż zmieni się w dość gęsty sos (nie trzeba bardzo odparowywać, bo sos dodatkowo gęstnieje po wystudzeniu). 
  5. Podawać gorące z brązowym ryżem lub plackami naan, można dodatkowo posypać kolendrą i orzeszkami ziemnymi.
Smacznego!

środa, 1 kwietnia 2015

Zimo, idź sobie. Ciemny żytni chleb polski.


Miała być już wiosna, i co? Rano budzi mnie monotonne stukanie deszczu o parapet. Za oknem szaro, buro i mokro. Jeszcze bezlistne gałęzie drzew szarpią się z wiatrem. Wychodzę do szkoły z niekoniecznie pozytywnym nastawieniem, nawet moja ukochana owsianka z masłem orzechowym nie poprawiła humoru. Dwie godziny później wracam do domu (uroki zajęć w programie IB) zasłaniając się parasolką od lodowatego wiatru. Mało tego, z słuchawek płyną deszczowe dźwięki Riders On The Storm. Po tułaczce przez ulice i tramwajowych podróżach w końcu przekraczam próg mieszkania. Stawiam czajnik na gazie i skostniałymi palcami wsypuję suche listki herbaty do największego kubka jeszcze zanim zdążę zdjąć płaszcz. Zakładam najgrubszy sweter i owijam się dwoma kocami, twarz zbliżam do pary wylatującej z kubka. Biorę kilka łyków i idę spać. Budzę się po dwóch godzinach z lekkim bólem głowy. Wracam myślami kilka dni wcześniej: trochę cieplej, trochę więcej słońca i trochę więcej energii. Niedzielne drugie śniadanie upłynęło pod znakiem "pikniku" rozłożonego na ławeczce w parku Julianowskim na łódzkim Julianowie. To był mały piknik, ale było wszystko co na wiosennym pikniku powinno się znaleźć: była herbata, były rzodkiewki i były kanapki. Tak, sezon się już zaczął. Szkoda tylko że pogoda nie sprzyja dalszym wypadom na spacery. No nic, poczekajmy aż zimowa fala pójdzie dalej. Zawsze można zacząć sezon jeszcze raz.


Wspomniane kanapki zrobiłam ze świeżego chleba upieczonego ledwie wieczór wcześniej. To chyba chleb idealny, z miękkim, wilgotnym miękiszem i lekko chrupiącą skórką. Dzięki razowej żytniej mące wnętrze ma szarawy kolor i śliczną strukturę bez wielkich dziur. Bardzo długo pozostaje świeży, spokojnie kilka dni po pieczeniu można wciąż go jeść bez opiekania i wciąż będzie pyszny. Do tego jest łatwy w przygotowaniu. Polecam nawet jako pierwszy chleb na zakwasie.


   Ciemny żytni chleb polski (przepis, lekko zmodyfikowany, zaczerpnięty od Trufli ; autor oryginału: Daniel Leader)

             Składniki:

   Na zaczyn:

  • 50 g zakwasu żytniego (dokarmionego 10-12 h wcześniej)
  • 90 g letniej wody
  • 75 g jasnej mąki żytniej
   Ciasto właściwe:
  • cały zaczyn
  • 250 g letniej wody 
  • 350 g mąki pszennej chlebowej
  • 150 g mąki żytniej razowej
  • łyżeczka soli morskiej
             Przygotowanie:
  1. Składniki na zaczyn dokładnie wymieszać. Miskę odstawić w temp. pokojowej na 8-12 h.
  2. Po tym czasie zaczyn wymieszać z wodą i solą, dodać mąki i najpierw dokładnie wymieszać łyżką, a następnie zagniatać rękoma przez 8 minut. Ciasto będzie się lekko kleić. 
  3. Fermentacja wstępna: Miskę z ciastem odstawić w ciepłe miejsce na 2 i 1/2 h. Złożyć ciasto dwukrotnie, co 75 minut, licząc od początku fermentacji.
  4. Wyjąć ciasto na solidnie omączony blat i złożyć z bochenek. Przykryć ściereczką i zostawić na 20 minut. Potem rozciągnąć ciasto i uformować bochenek jeszcze raz. Przełożyć do durszlaka wyłożonego omączoną ściereczką tak by złączenie było na górze.
  5. Fermentacja końcowa: odstawić durszlak z ciastem w ciepłe miejsce na 2 i 1/2 h.
  6. Godzinę przed pieczeniem włożyć żeliwną patelnię do piekarnika nastawić go na 200 stopni.
  7. Wyjąć patelnię z pieca i przełożyć na nią bochenek złączeniem do dołu. Zdecydowanym ruchem zrobić nacięcie ostrą żyletką i wstawić do piekarnika. Piec 50 minut. Kroić po ostudzeniu.
Smacznego!


Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...